wtorek, 8 marca 2011

Wszechobecny strach przed psami

      Nawiązując do ostatniego mojego wpisu, chciałabym poruszyć w sposób szczególny problem strachu przed psami. Jest on powszechny i spotykamy się z nim na co dzień. Zadziwiające jest zaś to, że tylko w niewielkim procencie poparty jest on złymi doświadczeniami, jakie nas ze strony psów spotkały. Jest prawie pewne, że mamusia, czy tatuś, ugryziony w dzieciństwie (czy nawet tylko mocno "postraszony") przez psa, będzie pobudzał obsesyjny lęk przed psami u swoich latorośli. Przekonana jestem, że teza ta nie potrzebuje specjalnego dowodu! Sama nigdy w dzieciństwie nie miałam psa (choć bardzo tego pragnęłam), a wynikało to nie tylko przed strachem moich rodziców przed nowymi obowiązkami, jakie z psem niehybnie by się wiązały, ale również i faktem, który pozostał w mej pamięci, że "moją mamę ugryzł kiedyś własny pies". Brzmi rzeczywiście przerażająco, ale nikt nigdy nie próbował wyjaśnić okoliczności tego zdarzenia. A wiemy wszyscy, jak dzieci potrafią wyzwolić agresję u najpotulniejszego psa!
      Taki obsesyjny strach, widoczny jest w omijaniu psa (nawet na smyczy i w kagańcu) szeroookim łukiem, połączonym z nerwowym poszarpywaniem dziecka przez rodzica, czy opiekuna (to oczywiście, paradoksalnie, zwiększa zainteresowanie zwierzęcia takimi osobnikami; wszak pies to zwierzę "społeczne":). Albo bojaźliwe hasło: czy ten pies gryzie? No pewnie, że gryzie! Chyba, że jest tak stary, że zęby mu powypadały. Pies bez przyczyny człowieka nie ugryzie, chyba, że wychował się w patologicznych okolicznościach, ale to już skrajne przypadki. Owszem, nie możemy pozwolić dziecku z bezgranicznym zaufaniem podchodzić do każdego napotkanego zwierzaka, ale zachowajmy też umiar w tym nieukrywanym lęku!
       Istota sprawy tkwi w tym, aby mądrze wychowywać swe pociechy i tłumaczyć, jakie zachowania są właściwe, a jakie nie: "ostrożnie" będzie traktowane przez psa (nawet własnego) dziecko, które ku uciesze rodziców od małego szarpie psa za ogon, albo notorycznie zakłóca psi odpoczynek. Nawet najłagodniejszy golden jest w stanie warknąć na berbecia, który usiłuje go podnieść właśnie wtedy, gdy ten próbuje zasnąć, "utyrany" długim, upalnym spacerem. I mojemu dziecku też się kilka razy dostało, a jakże! Oczywiście kiedy indziej śpią obok siebie na jednym łóżku i przytulają się do woli:) Moje dziecko zawsze wie, kiedy "przegięło" i nie skarży się nawet na przypadek warknięcia, bo zdaje sobie sprawę, że będę dociekać przyczyn i z pewnością pogadankę dostanie!
       W wielu szkołach i przedszkolach organizowane są spotkania z policją, które mają na celu uczyć dzieci właściwych zachowań wobec napotkanych zwierząt. I należy uznać to za bardzo pozytywny środek edukacyjny. 
        I na koniec - z własnego ogródka: mój golden został zaproszony przez przemiłą panią przedszkolankę do jednego z przedszkoli na krótki pokaz wyszkolenia psa ratowniczego. Wszystko dopięto na ostatni guzik: miejsce, termin, godzina. Po jakimś czasie strapiona pani zadzwoniła i odwołała spotkanie, bo... zaprotestował przeciw temu jakiś tatuś. Jak zatem tłumaczyć ludziom, że pies ratowniczy szkolony jest od szczeniaka i przez całe swe życie po to, aby ratować ludzi właśnie?
Lady B.

poniedziałek, 7 marca 2011

O okrucieństwie ludzkim jeszcze słów kilka

       Nie bez powodu pojawił się ostatnio w moim blogu artykuł o ludzkim okrucieństwie wobec zwierząt i źródłach przyzwolenia społecznego na naganne zachowania ludzi w stosunku do nich. Mimo, iż w konkluzji artykuł ten wskazuje na zmiany zmierzające ku poprawie tej sytuacji, ileż dookoła nas w dalszym ciągu sytuacji dręczenia zwierzaków się rozgrywa! W ostatnim czasie o aktach tego rodzaju piszą wszelkie media: popularne reporterskie programy telewizyjne pobudzają wyobraźnię obrazem nękanych i udręczonych zwierząt, rozpisuje się na ten temat prasa. Przypomnę kilka ostatnich, które utkwiły mi w pamięci: wyrzucony z pijackiej imprezy przez okno szczeniak, za to, że jego jego zapach nie był odpowiedni..., ciągnięty za samochodem dla zabawy pies, aż do urwania łba..., pies skatowany za rzekome uduszenie kury, aż do utraty oka i całkowitego wycieńczenia organizmu..., mały kotek rzucany o ścianę przez małe dziecko ku uciesze jego starszego brata..., wreszcie w sposób wyrafinowany uśmiercony pies - towarzysz, poprzez rozjechanie przez rozpędzony elektrowóz... Jakaż niesamowita jest znieczulica ludzi, którzy w dodatku - dla dodania pikanterii zdarzeniom - umieszczają relacje z takich wydarzeń w internecie w sposób całkowicie świadomy, zachęcając innych do analizy procesu unicestwiania, czy odbierania życia! (Tak było w przypadku dwu ostatnio wymienionych sytuacji - filmy umieszczone zostały przez sprawców w internecie). Przeczucie podpowiada, że należałoby traktować takie zachowania jako przejawy szczególnego rodzaju dewiacji, a jednak, jak pokazuje praktyka, wymiar sprawiedliwości dopatruje się w większości tego rodzaju przypadków niskiej społecznej szkodliwości i albo odstępuje od wymierzenia kary sprawcom, albo kara orzeczona jest niewspółmiernie niska do rozmiaru okrucieństwa. 
       Nawiązując dalej do artykułu P. Frankiewicza, znamienny jest fakt, że przedstawiciele Kościoła nie reagują na przypadki znęcania się nad zwierzętami, nie nawołują do poprawy postaw swych parafian. A przecież okoliczności takie mają miejsce nie gdzie indziej, jak w konkretnych miejscowościach, bestialskich zachowań nie dopuszczają się ludzie bezimienni. Wspomniała mi niedawno sąsiadka (zadeklarowana miłośniczka pekińczyków:), iż oglądała program, w którym przedstawiciel Kościoła na zadane pytanie w omawianej kwestii nie umiał znaleźć odpowiedzi i wymijająco starał się przejść nad nim do porządku dziennego. Należy sobie przy tym zdawać sprawę, że dla większości społeczeństwa polskiego (przynajmniej tak wygląda statystyka:)  katoliccy duchowni są autorytetem moralnym.
        A teraz przykład z własnego podwórka: nie mogę do dziś zrozumieć sytuacji mojej znajomej, która pozwalała rzucać swym latoroślom kamieniami w błąkającego się, ale zupełnie nieprzejawiającego żadnej agresji psa, wyłącznie dlatego, że dzieci miały się rzekomo bać zwierzęcia. Zadziwiający motyw działania i niepojęta nauka: zamiast tłumaczyć, że nie należy się bez przyczyny bać, strach ten został przez matkę spotęgowany, a ponadto pojawiło się przyzwolenie na agresję. Paradoksem jest, że osoba ta nabyła swym dzieciom potem psa, dla zachcianki. I dalej: kolega z pracy chwalił się kiedyś bez nijakich emocji, że z upodobaniem jako dziecko przyglądał się biegającym bez głów kogutom, zabijanym przez swego dziadka (skądinąd - rzeźnika), śmiejąc się z fantastycznego widowiska. Brak słów...    
      Chciałabym wobec tego niczym mentor z ambony wykrzyczeć: bądźmy wrażliwi na otaczające nas zło, uwrażliwiajmy od małego nasze dzieci na problematykę traktowania zwierząt, reagujmy na to, co się wokół nas dzieje! Nie oszukujmy się, dzieci czerpią wzorce z dorosłych, rodziców, najbliższego otoczenia. Niejednokrotnie z przejawami "niewinnego" dręczenia zwierząt przez nasze pociechy mamy do czynienia we własnych domach i znajomych podwórkach. Sytuacje takie nie biorą się znikąd! Reagujmy zatem, kiedy jest jeszcze nadzieja na moderowanie zachowań dzieciaków. Jeśli jednak będziemy milczeć, gdy nasze dzieci przeganiają pieski rzucając w nie kamyczkami, czy uczą pływać małe kociaki, nie udawajmy zdziwienia wówczas, gdy z powodu haniebnych i niewiarygodnych czasem szkolnych praktyk rozpasanej młodzieży wieszają się wrażliwsze nastolatki.
        ...A zwierzęta domowe, psy, wierni przyjaciele, związały swój los z człowiekiem, niejednokrotnie służą mu pomocą w codziennym życiu, czasem ratują go z opresji. Jaki dysonans jest pomiędzy miłośnikami zwięrząt, a tymi tylko, co tę miłość udają, wreszcie zaś tymi, których inaczej jak zwyrodnialcami nazwać się nie da...
       Kiedyś opowiem historię o psie, który znalazł w akcji ratowniczej zwłoki człowieka, ale przemilczały ten temat lokalne media tylko dlatego, że człowiek ów był duchownym, który popełnił samobójstwo, na skutek wielorakich problemów, niekoniecznie duchowych...
Lady B.
            

niedziela, 6 marca 2011

Temat okrucieństwa wobec zwierząt (wciąż aktualny)

Ludzie przeciwko zwierzętom

Autorem artykułu jest Jakub Frankiewicz



Jak podkreśla w swoim artykule Janusz Tazbir, sposób traktowania zwierząt w Polsce nie doczekał się jak dotąd osobnego opracowania. Badacze skupiali swoją uwagę na problemie stosunku do przyrody jako całości...

(w):. TAZBIR: "Okrucieństwo w nowożytnej Europie"

Jak podkreśla w swoim artykule Janusz Tazbir, sposób traktowania zwierząt w Polsce nie doczekał się jak dotąd osobnego opracowania. Badacze skupiali swoją uwagę głównie na problemie stosunku do przyrody jako całości. Problem okrucieństwa wobec zwierząt lub ich humanitarnego traktowania, stanowi problem przeniesiony niejako na margines. Dręczenie zwierząt długo nie pojmowano w kategoriach zbrodni czy grzechu. Trudno się takiemu poglądowi dziwić, skoro "istoty uważane za uzależnione" np. dzieci, chłopów czy służbę traktowano w sposób nazwijmy to ogólnie "brutalny" to trudno liczyć, aby zwierzęta spotkał lepszy los.

Okrucieństwo wobec zwierząt a wiara.

Wielu współczesnych badaczy twierdzi, że prawinowajcą spustoszenia środowiska naturalnego jest Biblia, a szczególnie Stary Testament. Jako jeden z przykładów podają ustęp z Księgi Rodzaju, w którym Bóg mówi do pierwszych rodziców: "Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną, abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszelką istotą żywą, która chodzi po ziemi" (Księga Rodzaju 1, 26-30). Krytycy chrześcijaństwa zwracają uwagę, iż jego triumfowi w Europie towarzyszyła ogromna skala okrucieństwa, na które Kościół nie reagował. Upowszechniło się przekonanie, że "świat zwierzęcy istnieje tylko dla pożytku i przyjemności człowieka?. Pogląd ten jest przyczyną twardego i bezwzględnego obchodzenia się ze zwierzętami. W całej Biblii trudno znaleźć bowiem miejsce, które nawet w pośredni sposób zabrania dręczenia zwierząt. O wiele łatwiej natrafić na informacje jakiej pomocy należy udzielić osobie, którego osioł upadł pod ciężarem. Zawsze chodziło o człowieka i jego sprawy. Chrześcijaństwo przyznając ludziom duszę, pogłębia tylko przepaść pomiędzy nimi a zwierzętami.


Z wielkich religii świata jedynie buddyzm poświęca uwagę problemowi okrucieństwa wobec zwierząt i nakazuje ich dobre traktowanie. Zarówno jednak Mojżesz, Chrystus czy Mahomet nie wypowiadają się na ten temat. Pisarze doby antyku i Średniowiecza swe zainteresowania zwierzętami ograniczają do kwestii spożywania lub też nie ich mięsa
Co ciekawe również wskazówki dotyczące karania zwierząt za występki brano z prawodawstwa Bliskiego Wschodu. Skoro całą Biblię uznano za świętą księgę chrześcijaństwa, również i karanie zwierząt stało się normą zwyczajową prawa i to nie tylko w Średniowieczu. Kamieniowano więc, jak nakazywała Księga Wyjścia, woły i konie winne śmierci człowieka, palono ule z pszczołami, wieszano koty za zjadanie gołębi lub inne narażenie się ludziom, ekskomunikowano węże oraz szarańcze. Krowy i klacze palno wraz z ludźmi, którzy przy ich udziale popełniali grzech sodomii. Robiono to, aby zatrzeć pamięć o tym występku, zwierzęta te uważano za nieczyste oraz z obawy przed narodzinami potworów.
Zabijanie zwierząt odbywało się z aprobatą wszystkich kościołów chrześcijańskich: protestanci nie różnili się pod tym względem od katolików. Dla jednych i drugich zasadniczym autorytetem był Stary Testament uczący bezwzględnego traktowania zwierząt.

Polowania.

W szlacheckiej Rzeczpospolitej bywało wielu myśliwych zarówno legalnych jak i nielegalnych. Trudno jednak znaleźć przeciwników tych polowań. Przyczynę stanowił charakter społeczeństwa staropolskiego: zaopatrzenie w dziczyznę odgrywało ogromną rolę w jadłospisie wszystkich warstw społecznych, aby można było nawoływać do rezygnacji z łowów. Zwierzyny było wówczas w lasach sporo, a wilki i dziki stanowiły zagrożenie dla ludzi i ich upraw.

W Polsce niezależnie od tego do jakich świątyń chodzono w niedziele, na polowania udawano się z równym zapałem i nie uważano tego za coś nagannego.

Jednostki potępiały polowania w Anglii dopiero w XVIII w. podobnie było w Polsce w okresie Oświecenia, gdzie Ignacy Krasicki nazywał je ?morderstwem niewinnych?. We Francji krytyka polowań pojawiła się w XVII w. za sprawą Cyrano de Bergerac. Za równo w Anglii, w Polsce czy we Francji nic nie robiono sobie z tych protestów. Stanowiły one niezbywalny przywilej warstwy rządzącej, potwierdzający jej wysoką pozycję społeczną.

Warto również zauważyć iż żaden dawny słownik czy leksykon polszczyzny nie mówi o "okrucieństwie" jako domenie ludzkiego działania, ale jako o zachowaniu zwierząt względem ludzi. Pogodził się z tym Kościół katolicki, o czym świadczy liczba posiadanych przez myśliwych patronów Np. św. Hubert, św. Eustachy, Idzi, Sebastian itp. Daremnie próbowano także zabronić duchowieństwu polowań. Wielokrotne zakazy nie przyniosły skutku. Jak mówi świecka satyra, księża woleli wydawać pieniądze na psy myśliwskie, niż wspomóc groszem potrzebujących. Skoro duchowni korzystali z uroków polowań, to czemu osoby świeckie miały się tego przywileju pozbyć? Ważnym wydarzeniem było także zniesienie przez Zygmunta Augusta (XVI w.) kary śmierci za kłusownictwo i zamiany jej na więzienie. W innych państwach europejskich kary były znacznie surowsze od wieszania, przez zaszywanie w skórze jelenia i rzucania psom na pożarcie, przywiązywania do dzikiego zwierzęcia i puszczania w las do oślepiania. Ogół społeczeństwa nie dostrzegał w polowaniu cech, które wskazywały na okrucieństwo.

Los zwierząt domowych.

Szczególnym upodobaniem do dręczenia ludzie wykazywali się w stosunku do kotów, zwłaszcza czarnych. Miło to swoją podstawę w wierze, że w kotach ukrywa się diabeł. Wiara ta przetrwała na wsiach do XIX wieku. Za przesąd ten przez wieki życiem zapłaciło tysiące ?mruczków?, którym zaciskano ogon w drewno, aby wypędzić z nich szatana. Można to jednak uznać za niewinna szykanę, w porównaniu z wrzucaniem, żywych kotów do ognia.
Zabiegi o charakterze obronno-magicznym mieszały się z elementami okrutnej zabawy. W wielu krajach palono koty podczas karnawału w środę popielcową oraz w dzień św. Jana, a w święto Wniebowstąpienia koty zrzucano z wieży kościoła (także w Polsce). We Francji worek lub kosz z kotami, wieszano nad stosem, który później zapalano. Była to ulubiona zabawa kolejnych władców i ich synów. Rytuał ten trwał od rządów Ludwika XI do XVIII stulecia. Z kolei w Anglii przeciwnicy papieża tworzyli jego kukłę i zaszywali w niej żywe koty. Dźwiękiem wrzasków wydawanych przez żywcem palone kociaki delektował się tłum gapiów. Innym sportem Brytyjczyków było strzelanie na wiejskich jarmarkach do kosza z kotami. Żywe koty zakopywano także w fundamentach domów i na rozdrożach dróg. Szczególną formą okrucieństwa było tworzenia tzw. "kocich organów" (koty ciasno wsadzano do skrzynki, a potem ciągnięto je za ogony).

Wieszanie lub topienia kota stanowiło od starożytności temat jednej z zabaw literackich, polegających na układaniu żartobliwych nagrobków dla zwierzaków. W nurt ten wpisał się także nasz Jan Kochanowski. Także literatura naukowa była niechętna kotom. W XVI ksiązki do łaciny jako jeden z przykładów podawały zdanie "ja nienawidzę kotów".

O ile w Anglii XVIII stulecia stosunek do kotów uległ wyraźnej poprawie, to w Polsce nadal pozostawał pełen nieufności. Okrucieństwo wobec kotów usprawiedliwiano ich fałszywym i drapieżnym charakterem oraz niebezpieczeństwem wynikającym z kontaktów z diabłem i czarownicami. Wraz z zakończeniem procesów o czary skończyło się lub osłabło prześladowanie kotów.

Największym okrucieństwem wobec zwierząt wykazywali się mieszkańcy miast. Koty czy psy traciły w mieście swe pierwotne funkcje i stały się narażone na agresje. To także w mieście ogromną popularnością cieszyły się objazdowe cyrki z dzikimi zwierzętami, maltretowanymi dla uciechy gapiów. Można powiedzieć, że na jednym biegunie znajdowały się zwierzęta faworyzowane np. papugi, sroki, pieski i kotki czy psy na dworach szlacheckich pieszczone aż do przesady. Na drugim biegunie zaś zwierzęcej doli znajdujemy bezdomne zwierzęta, które przestały być ludzkimi faworytami. Były one torturowane i zabijane na różne sposoby. Okrucieństwo wynikało z wierzeń magicznych, chęci wymierzenia kary czy pragnienia zabawy. Zawsze jednak było związane z systemem wielostopniowych uzależnień. Rodzice znęcali się nad dziećmi, te zaś odpłacały się w ten sam sposób zwierzętom nie przypadkiem dręczenie zwierząt zaczyna być potępiane dopiero wówczas, gdy tortury ulegają stopniowej eliminacji z procesu sądowego, a szkoła stara się ograniczyć chłostanie uczniów. Także polowania zyskują coraz więcej przeciwników.

Okrucieństwo a moralność.

Wydawać by się mogło, że po zacofaniu panującym w Średniowieczu, wraz z nadejściem ery nowożytnej los zwierząt ulegnie poprawie. Nic bardziej mylnego. Okrucieństwo w stosunku do zwierząt nie uległo osłabieniu, a raczej możemy mówić o utrzymaniu się pewnych tendencji. Poniekąd jest to wina Kartezjusza, który zwierzęta nakazywał traktować jako "maszyny" i w ten sposób trzeba było interpretować ich zachowanie.

W katechizmach, które ukazywały się w Polsce XVIII wieku brak pouczeń, że grzechem jest również dręczenie zwierząt. Mało komu przychodziło do głowy refleksja, że krzywdzenie zwierząt może pozostawać w sprzeczności z chrześcijańską moralnością. Problem stosunku do zwierząt nie zaprzątał nigdy uwagi staropolskich pedagogów, kaznodziejów czy satyryków. W sfery moralności oraz etyki wchodzono dopiero wtedy, gdy w niektóre zwierzęta wcielały się złe duchy lub kiedy w bajkach, mających przekazać pewną naukę moralną, zwierzą występowało jako personifikacja ludzkich wad czy zalet.

Zwierzęta nie pojawiają się w ogóle w naukach moralnych, które tak często występowały w dobie Oświecenia, choć wówczas ulega odnowieniu wywodzące się z antycznej Grecji przekonanie, iż istnieje ścisły związek między okrucieństwem przejawianym wobec zwierząt a ich stosunkiem do bliźnich, między torturowaniem psów czy kotów a okrucieństwem w ogóle. Tę samą myśl odnajdujemy w Wielkiej Encyklopedii francuskiego Oświecenia. Czytamy tam, że okrucieństwo wynika m.in. z przyzwyczajenia do rozlewu zwierzęcej krwi. William Hogarth w swym dziele o okrucieństwie przedstawia stopniową degradacje ludzkiej moralności: jako dziecko wiesza on koty za ogon na latarni i żywcem obskubuje ptaki, następnie pasjonuje się walkami kogutów, by stać się rzeźnikiem a potem mordercą.

Pierwszą w języku polskim naukę, iż Bóg pozwolił wprawdzie człowiekowi uśmiercać zwierzęta na własny pożytek, ale męczyć ich nie powinien, ani też z ich zabijania czerpać przyjemność i nie robić tego ze złej woli znajdujemy dopiero w wydanych w 1795 r. w Królewcu podręczniku dla szkół mazurskich przetłumaczonych przez Józefa Olecha.

Zarówno Niemcy jak i Anglia szybciej potępiły okrucieństwo wobec zwierząt niż Polacy. Związane jest głównie z zapóźnieniem rozwoju u nas myśli oświeceniowej.

Poprawa zwierzęcego losu.

Istniały jednak zwierzęta będące pod szczególnym ochroną np. psy myśliwskie czy konie rasowe. Na ich utrzymanie nie żałowano pieniędzy. W Polsce dbano także o zwierzęta gospodarne m.in. mleczne krowy, konie pociągowe. Robiono to jednak z pobudek ekonomicznych, nie zaś moralnych. W społeczeństwie polskim istniały także pewne przesądy. Wierzono, że zabicie bociana sprowadzi na sprawcę gniew Boga, a zabicie słowika zasmuca anioły. Nie zmienia to jednak faktu, że ich języki były ulubionym przysmakiem pańskich stołów. Nie bez znaczenia dla stosunku wobec zwierząt był rozwój sztuki kulinarnej. Potrawy zamieszczane w książkach kucharskich (np. Kuchnia polska regionalna ) mogły stanowić inspiracje dla okrutnych praktyk. Znajdziemy w tych księgach przepisy jak upiec drobne ptaki w cieście, jak utuczyć gęś gałkami wpychając pręt do dzioba, albo jak upiec gęś, aby jeszcze żywa trafiła na stół i tak pozostała do czasu całkowitego zjedzenia.

Jak się wydaje, istotny wpływ na zmianę stosunku do zwierząt miała literatura piękna. Dopiero w latach 20 XIX w. w czasopismach dziecięcych i młodzieżowych znajdują się nieśmiałe napomnienia o konieczności lepszego traktowania zwierząt. W stosunku człowieka do przyrody oraz zwierząt można wyróżnić dwa okresy. Pierwszy to czas gdy wierzono, że zwierzęta i przyroda stanowi zagrożenie dla ludzi. Przekonanie takie trwało bardzo długo. Np. las, góry czy morza traktowano jak szlaki komunikacyjne, które pełne są zagrożeń dal człowieka i które człowiek musi wyeliminować (zabijanie wilków). W tym czasie mamy do czynienia z okrucieństwem wobec zwierząt, które usprawiedliwiano na różne sposoby. Obowiązywała zasada: ujarzmić i wykorzystać, a w razie oporu zniszczyć.

Dopiero drugi okres przynosi postulat zaprzestania niszczenia przez człowieka środowiska naturalnego i zaprzestania okrucieństwa wobec zwierząt. Na koniec warto powiedzieć, że pierwszym międzynarodowym aktem prawnym, który reguluje kwestie traktowania zwierząt, jest Światowa Deklaracja Praw Zwierzęcia UNESCO z 1978 r. Deklaracja ta zakłada, że "żadne zwierzę nie może być przedmiotem maltretowania i aktów okrucieństwa". Kto mógł przypuszczać w XVI- XVIII wiekach, że ochrona natury stanie się programem politycznym wpływowych partii.

Creative Commons License
"LUDZIE PRZECIWKO ZWIĘRZĘTOM" (w):. TAZBIR: "Okrucieństwo w nowożytnej Europie" by Jakub Frankiewicz - www.jakubfrankiewicz.eu is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne 3.0 Polska License.

---

Autor tekstu: Jakub Frankiewicz

www.jakubfrankiewicz.eu - Zapraszam


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 4 marca 2011

Czy żywienie ma wpływ na zachowanie psa?

Żywienie a zachowanie psa

Autorem artykułu jest Akademia Pupila Kamili Pępiak - Kowalskiej



Prawidłowo zbilansowana psia dieta, dostosowana do jego wieku, rasy i potrzeb, pozwoli zachować mu zdrowie - brzmi jak reklama? Taka jest prawda. Jesteśmy tym, co jemy - to dotyczy również psów. Ich dieta jest jednym z podstawowych determinantów zachowania i samopoczucia.

Dostarczenie odpowiedniej ilości substancji organicznych i nieorganicznych pozwoli cieszyć się tak właścicielowi, jak i samemu zainteresowanemu czworonogowi, lepszym zdrowiem. Jeżeli dołożymy do tego trzymanie się podstawowych wskazówek dotyczących profilaktyki i opieki nad psem - mamy gwarancję, że pies nie będzie podjadał ze stołu, połykał śmieci na spacerze, ale również zmniejszy się ryzyko ataków agresji czy stanów lękowych. Dlaczego?

Dlatego, że dieta to podstawa i dla prawidłowego funkcjonowania organizmu nie powinna być przypadkowa. Na rynku jest dostępna szeroka gama karm gotowych (przemysłowe, bytowe, "mokre" czy dietetyczne). Korzystanie z odpowiedniej dla Twojego psa gotowej karmy, będzie tańsze (nie przeznaczasz czasu na gotowanie dla psa, koszt posiłku wychodzi taniej niż w przypadku "domowego jedzenia", unikasz wizyt u lekarza z chorym psem), zdrowsze (skład karmy i jej ilość są dostosowane m.in. do wieku, rasy, potrzeb, stanu zdrowia psa), a poza tym żucie suchej karmy ma na psa zbawienny wpływ - uspokaja go i jest dla niego dodatkowym zajęciem. Kuleczki suchej karmy mogą być pochowane w domu podczas Twojej nieobecności i Twój pies będzie mógł poczuć się łowcą, a Ty masz pewność, że z zapomnianej kulki nic nie wyrośnie, a ona nie zacznie chodzić. Kuleczki są doskonałym pomocnikiem w tresurze psa (należy tu jednak zawsze pamiętać, że dawane podczas spaceru pochodzą z dziennej dawki pokarmu a nie z dodatkowej puli). Zawsze wiemy czy dostarczyliśmy psu właściwej ilości pożywienia (każda karma ma opisaną ilość w zależności od wieku/wagi psa).

Korzyści można mnożyć - ważne jest, aby przy decyzji o karmieniu psa gotową karmą starać się wybrać, w miarę możliwości, najlepszą dostępną. Niektóre z nich niestety można porównać z fast foodem - kolorowe, pachnące, ale o wątpliwej wartości. Pamiętaj, żeby kupować karmę oryginalnie zamkniętą, ponieważ tylko wtedy masz gwarancję producenta co tak naprawdę się w niej znajduje. Sugeruję również skonsultować wybór karmy z lekarzem weterynarii. Na rynku dostępnych jest obecnie wiele gotowych karm i czasami ich wybór może przyprawić o zawrót głowy i nie zawsze to co kolorowe jest najlepsze.

Rozważając kwestie związane psią dietą musisz pamiętać, że pewne zachowania są silniejsze od psa - odziedziczył je po przodkach. Ma bardzo silną potrzebę ruchu i zdobywania jedzenia, mimo że obecnie najczęściej nie musi gonić za zdobyczą - lubi się w to bawić czasami. Nie sugeruję podchodzenia do psa podczas posiłku - tak, jak jego przodkowie będzie starał się bronić swojego jedzenia - oni nie wiedzieli kiedy będzie następny posiłek i zjadali czasami na zapas - to jest silniejsze ode psa, może ugryźć. Pradziadkowie naszych psów często byli w sytuacji, kiedy raz upolowaną zwierzynę musieli łykać szybko, dużymi kęsami, w obawie przed konkurencją, która mogła czaić się tuż za krzakiem - taki sposób jedzenia też mają nasze zwierzaki w genach.

Aby uniknąć tej sytuacji zastanów się ile razy dziennie Twój pies powinien jeść (1 czy 2 w przypadku zdrowych, dorosłych psów) i karmiąc zostawiaj miskę do opróżnienia na ok. 20 - 30 min (co nie znaczy, że po upływie czasu, nawet jeżeli pies je, należy miskę zabrać). Pozwól psu najeść się w spokoju i bez przeszkadzania. Brak zainteresowania całkowitym opróżnieniem miski nie jest powodem do niepokoju, miskę zabierz i napełnij po następnej, zaplanowanej godzinie karmienia. Nie dotyczy to wody, która powinna być zawsze dostępna, świeża i czysta. Karm swojego psa tylko wydzieloną częścią karmy. Nie ma potrzeby dokarmiania, rozpieszczania, dodawania ciasteczek, resztek ze stołu. Twój pies tego zupełnie nie potrzebuje, a może jedynie nauczyć go to żebrania, przeszkadzania Ci w jedzeniu, wybierania śmieci, kradzieży jedzenia ze stołu a w konsekwencji grozi mu nadwaga i komplikacje zdrowotne. Chcesz tego?

Dobór karmy, jej kaloryczności, składu i częstotliwości jedzenia uzależniony jest od wieku, obciążenia pracą, ewentualnej ciąży czy karmienia, stanu zdrowia psa. Właściwie zbilansowana dieta to karma, która stosownie do powyższych parametrów utrzymuje psa w dobrym zdrowiu.

Do właściwego funkcjonowania psiego organizmu potrzebne jest dziennie na 1 kg masy ciała:

· 4-5g białka (budulec tkanek, jego wartość pokarmowa zależy od składu aminokwasów)

·1-2g tłuszczu (źródło energii i rozpuszczalnik dla witamin ADEK)

·10-15 g węglowodanów.

Niedobory są niewskazane dla psa, np. jeżeli brakuje mu białka ma zmniejszoną wydolność organizmu, zmniejszoną odporność na choroby, szybciej się starzeje, ma zaburzenia w wymianie włosów oraz zmniejsza się jego żywotność. Należy również pamiętać, że nie można przesadzać w drugą stronę - nadwyżka białka powoduje przede wszystkim bardzo duże zmiany w psim zachowaniu i może powodować nadpobudliwość a nawet agresję.

Mózg to organ niezwykle wrażliwy na poziom cukru, psi mózg nie pozostaje tutaj wyjątkiem. Po każdym posiłku poziom cukru we krwi wzrasta. Funkcjonowanie tkanki nerwowej uzależnione jest od stałego, ale prawidłowego dopływu glukozy. Zbyt niski poziom cukru we krwi powoduje obniżenie reaktywności, płytki oddech, drżenie mięśni, dezorientację, pobudzenie, agresję a w skrajnych przypadkach utratę przytomności. Może występować przechodzenie z głębokiego snu do agresji, kiedy to mózg ma zbyt mało energii, aby podejmować racjonalne decyzje.

Istnieje niezwykle silna korelacja pomiędzy dietą a zachowaniem naszego podopiecznego. Niezwykle często zdarza się rozpoczynać terapię zaburzeń behawioralnych od zmiany diety i nawyków żywieniowych. Jeżeli mamy jakiekolwiek problemy z zachowaniem naszego czworonoga zawsze warto przyjrzeć się bliżej i przeanalizować dietę naszego psiaka - może ma czegoś za mało, czegoś za dużo?

Kwestie związane z żywieniem psów świetnie oddają słowa Janusza Kuźniewicza, że warunkiem zdrowego żywienia jest poznanie potrzeb zwierzaka a dobrze odżywiony pies odwdzięcza się swemu opiekunowi ofiarną pracą i posłuszeństwem"

Pozostaje mi tylko życzyć smacznego.

---

Kamila Pępiak - Kowalska

www.AkademiaPupila.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czy pies powinien być karmiony na żądanie?

     I znów dla znawców tematu, odpowiedź jest oczywista: NIE. Skąd jednak wokół nas tak dużo zatłuszczonych zwierzaków, których karykaturalny wygląd odstrasza raczej niż zachęca do głaskania, powoduje litość i współczucie? Otóż, wszystko to za sprawą niedouczonych właścicieli, którzy z powodu swej niewiedzy krzywdzą swoich czworonożnych przyjaciół, powodując nieodwracalne zmiany w ich organizmach, będące niejednokrotnie przyczyną śmierci. I - paradoksalnie - robią to w imię bezgranicznej miłości do swych piesków!
     O tym, że psy mogą przeważnie jeść ogromne ilości różnych różności, bez względu na ich jakość, porę dnia i inne okoliczności, prawie wszyscy wiemy, tak, jak i to, że każdy bez wyjątku pies (nie tylko golden retriever) uwielbia spać na kanapie swego pana. Nie oznacza to jednak, że powinniśmy karmić go kiedy tylko zechce, aplikując jadło zarówno psie, jak ludzkie w sposób nieograniczony. Nic bardziej mylnego.
      Karm wszelakiego typu dostatek, wybór należy do właściciela. Można oczywiście gotować, ale trudniej wówczas właściwie zbilansować jadło - tak, aby dopasować go do rasy, wagi i aktywności zwierzęcia. Gotowe karmy są wygodne i odpowiednio zrównoważone, dlatego jestem ich zwolennikiem. Niemiecką sprawdzoną dobrą robotę odzwierciedla Happy Dog. Ale nie jest ważne jaka firma jest dobra dla naszych psów. Najważniejsze, aby dobrze ocenić "możliwości żerne" pupili i nie przekarmiać. Podstawowa zasada: im mniej ruchu zapewniamy naszym zwierzakom, tym mniej "obroku" zadajmy im do miseczek. Psom pracującym natomast czasem należą się zdecydowanie większe posiłki. Co do aktywności fizycznej psa, należy pamiętać, że nieprawdą jest jakoby "wybiegany" był pies, który przez cały dzień ogłupiale gania od jednego końca ogrodzenia do drugiego, ujadając wdłuż płotu. Intensywny trening można psu zapewnić tylko na długim (2-3 godzinnym) spacerze poza ogródkiem przydomowym!
       Dozując karmę naszemu psu, należy pamiętać, że karma nie może stać w misce cały dzień; należy ją bezwzględnie usunąć, jeśli pies nie zechce pożywić się w porze karmienia. Taka pora może być jedna lub najwyżej dwie w ciągu doby. Jeśli zachęcamy psa do współpracy "dokarmiając" smakołykami podczas szkoleń posłuszeństwa, czy treningów sprawnościowych, czy jakiejkolwiek innej aktywności, do której jest predestynowany, pamiętajmy o tym, aby odpowiednią rację karmy "ująć" z posiłku podstawowego.              
      Stosując te zasady, zapewnimy psu piękny wygląd i dobre samopoczucie. Nie ma bowiem nic prostszego niż dać psu jeść, o wiele trudniej poświęcić mu kilka godzin na wspólny spacer, zabawę i aktywne działanie.

PS. Moja suka goldenia prosi błagalnie przy każdym posiłku swoich właścicieli i nie jest tak, że nigdy nic nie dostaje. Wszyscy popełniamy większe lub mniejsze grzeszki. Pamiętajmy jednak o umiarze, bo może się to skończyć tak, jak z przyjacielem kota Simona:)
Lady B 
    

Czy pies może czegoś nauczyć swego właściciela?

Czego możesz nauczyć się od swojego psa? Rzecz o skutecznej komunikacji.

Autorem artykułu jest Olga Grabek



Przyjęliśmy, że to my, jako istoty na wyższym poziomie ewolucyjnym, uczymy psy. Tymczasem jest jedna niezwykle ważna umiejętność, której możesz nauczyć się od swojego czworonoga. W dodatku nie jest ona tak banalna i łatwa jak podawanie łapy....
Kiedy obserwuję mojego psa, często nie mogę wyjść z podziwu. Ta niezmordowana i zawsze ogromna radość na widok każdego człowieka. Mój pies wprost „wychodzi ze skóry” ze szczęścia, że ktoś nas odwiedził, że kogoś spotkaliśmy na dworze. Jest w nim tyle zapału i szczerego zainteresowania w kontaktach z ludźmi. Jest zawsze gotowy przyjść i Cię bezinteresownie wysłuchać (psy to wspaniali terapeuci i najlepsi kumple do wygadania się). Gdy obserwuję jego pełną otwartości i szczerości postawę wobec ludzi, często nachodzi mnie myśl, że gdyby ludzie potrafili choć w 1/50 okazywać podobną postawę wobec drugiego człowieka, to byliby mistrzami komunikacji.

Zapytasz zatem: to co, mam skakać wkoło radośnie, gdy widzę mojego kumpla lub kłaść głowę na kolanach mojej najlepszej przyjaciółki i z wdzięcznością, że do mnie przemawia słuchać o jej kolejnych rozterkach sercowych?

Oczywiście, nie do końca o to chodzi. Przede wszystkim musisz uświadomić sobie, że bardzo silnym uczuciem jakie kieruje ludźmi to „pożądanie (właśnie tak) bycia ważnym”. Każdy z nas w swoim życiu stara się być zauważonym, docenionym, pochwalonym, a nawet wywyższonym ponad przeciętność. Już w szkole staramy się być zauważeni i docenieni, bo mamy celujące oceny, a jeżeli nie możemy być najlepsi to wyróżniamy się negatywnie – złe oceny, złe zachowanie. Nikt z nas nie chce być po prostu przeciętny i niezauważany. Podświadomie szukamy takiej dziedziny, w której będziemy lepsi od innych, w której się wyróżnimy a inni będą nas podziwiać.

No właśnie, łakniemy zainteresowania za strony innych ludzi. Czy przypominasz sobie jakiś moment, kiedy ktoś Cię skomplementował, wyraził szczery podziw dla tego co zrobiłeś lub osiągnąłeś? Postaraj się przywołać wszystkie odczucia jakie Ci towarzyszyły w tamtej chwili, co widziałeś, czułeś, słyszałeś? Na pewno z wszystkimi detalami możesz na nowo odczuwać tamten moment, bo nasza pamięć nie ma problemu z zapamiętaniem takich pozytywnych chwil. Przypomnij sobie jeszcze kto Cię komplementował i jakie uczucia żywiłeś w tamtym momencie dla tego człowieka? Jeżeli ten komplement wydał Ci się szczery, na pewno odczułeś wzrost sympatii dla tej osoby. Dlaczego? Ona sprawiła, że poczułeś się doceniony i ważny, a więc zaspokoiła Twoje „pożądanie bycia ważnym”.

Dlatego tak bardzo lubimy (często wręcz kochamy) naszych psich towarzyszy. Nieważne jaki miałeś dzień, jak bardzo źle wyglądasz czy jak podle się czujesz, pies zawsze okaże Ci(na swój sposób) tak samo szczere zainteresowanie i będzie tak samo radosny na Twój widok. Niezależnie od okoliczności jest Ci w stanie poświęcić 100 % swojej uwagi i zaangażowania, tak że poczujesz się ważny, że odczujesz, iż jesteś w centrum zainteresowania.

Jeżeli zależy Ci na polepszeniu Twoich umiejętności komunikacji z innymi, przyjmij tą ważną lekcję od swojego psa – zawsze okazuj ludziom szczere zainteresowanie, a kiedy się z nimi witasz rób to z radością i entuzjazmem. Dzięki temu przekazujesz drugiemu człowiekowi komunikat: „Cieszę się, że Cię widzę i jesteś dla mnie bardzo ważny”. Kto, przy naszej wrodzonej „żądzy bycia ważnym” zlekceważy i nie doceni takiego komunikatu?

Podsumowując, niech będzie mi wolno przytoczyć słowa Dale’a Carnegie, który w swojej kultowej książce „Jak zdobyć przyjaciół i zjednywać sobie ludzi” ujął to w ten sposób:

„Można zdobyć więcej przyjaciół w ciągu dwóch miesięcy po prostu interesując się innymi ludźmi niż w ciągu dwóch lat próbując zainteresować innych ludzi sobą”

---

Olga Grabek, trener NLP, prowadzi autorskie szkolenia z zakresu skutecznej komuniakcji, wystąpień publicznych i prezentacji, automotywacji. Więcej na stronie: http://www.arkana.edu.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czy pies powinien mieć własne legowisko?

       Choć temat ten wydaje się być nieco dziwaczny dla miłośników psów i znawców psich zwyczajów, nie jest już jednak takim dla tych, którzy tak na prawdę nie wiedzą "po co" psiaki posiadają i nie interesuje ich nazbyt wiele, w jakich warunkach ich zwierzątka najlepiej by się czuły. Ci ostatni mawiają często, że ich "pupile" nie przejawiają szczególnego zainteresowania jakimś określonym miejscem odpoczynku, bo właściwie śpią wszędzie, gdzie dogoni ich potrzeba drzemki, zatem - na cóż dodatkowe koszty wiążące się z zakupem legowiska?
       (Gwoli ścisłości - tekst ten poświęcony jest zwierzątkom prawdziwie domowym, które w domu spędzają większość czasu, asystując swoim właścicielom w każdej niemal domowej pracy, nie zaś pieskom "polnym", dla których domami są... budy:(; ubolewam, ale zdaję sobie sprawę, że czasem sytuacja tego wymaga - mniemam, że zgodnie z potrzebami rasy). 
       Otóż, wszystkim, którzy twierdzą, że nie ma żadnego znaczenia, czy pies ma własne legowisko, czy też nie, odpowiadam (jako zadeklarowany miłośnik goldenów, które są tak "domowe", że aż przez duże D!), że własne miejsce (czytaj: własne legowisko), to podstawowa kwestia dla kształtowania prawidłowej psiej psychiki. Miejsce to jest jego swoistym azylem, w którym czuje się bezpiecznie, do którego ucieka przed otaczającym go gwarem domowych lub będących na gościnnych występach dyskutantów, w którym może bez obaw delektować się swoim ulubionym smakołykiem, do którego radośnie wraca po spacerze. Tak postępuje moja goldenka: kiedy w domu trwa gorączka sobotnich porządków i w każdą dziurę zagląda wścibski odkurzacz, gdy w domu panuje nerwowa atmosfera i słychać zewsząd podniesione głosy, kiedy dostaje chrupiącą dużą kość albo smakowity kubeczek po serku lub jogurcie do wylizania, wreszcie po powrocie z ostatniego wieczornego spaceru, aby przespać kolejną psiejską nockę. Własne miejsce to jest COŚ bardzo ważnego! I proszę przy tym nie myśleć, że pies, który własne legowisko posiada, nie śpi "byle gdzie". A jakże! Robi to tam, gdzie chce (o ile oczywiście mu wolno; tu: ukłony dla rozsądnych właścicieli; mnie rozsądek dawno został w kwestii mojej goldenki odjęty): na zimnych płytkach w kuchni, na każdej kanapie i fotelu w salonie, na łóżkach sypialnych, wedle życzenia. Mimo to, chętnie powraca do swoich pieleszy.    
      Należy jednak pamiętać, aby niewłaściwym zachowaniem nie zniszczyć tego psiego azylu: nie ingerować bez potrzeby w odpoczynek i tłumaczyć to od zarania małym dzieciom, którym nieraz piesek kupowany jest dla zabawy, jako zachcianka - żywy pluszak, nie odbierać raz danego smakołyku. Nie wspominam nawet o zachowaniach zupełnie patologicznych, jak bicie psa (na legowisku, czy nie, to zupełna dewiacja, a sytuacji dewiacyjnych w relacjach pies - właściciel ten tekst zupełnie nie dotyczy).
       A zatem rozsądni właściciele swoich czworonożnych przyjaciół, pamiętajcie, że Wasi pupile potrzebują miejsca w swoich domach - miejsca dobrze obranego, w miarę zacisznego, najlepiej - będącego przy okazji dobrym punktem obserwacyjnym. Tak, tak! Pilna obserwacja każdego Waszego kroku jest niezmiernie ważna; a nóż, moglibyście wyjść na dwór sami, bez wiernych swych towarzyszy, a to muszą oni w porę oprotestować! Psie miejsce nie może nikomu przeszkadzać. Opatentowanym sposobem jest powierzchnia pod schodami wiodącymi na piętro domu, najlepiej jeśli schody są usytuowane przy ścianie, a nie na środku salonu i oczywiście nie pozostają ciągle odizolowane od reszty domu zamkniętymi drzwiami do klatki schodowej. Pamiętajmy, że pies to istota bardzo towarzyska, a człowiek jest dla niego wszystkim, bez człowieka psi żywot pozostaje marny. I to bez względu na rasę.
        Co do wyboru legowiska, rynek jest bardzo bogaty. Wybierajmy jednak legowiska wygodne, nie za małe, i najlepiej (tu znów podaję z autopsji) typu ponton - z grubym "brzegiem" dookoła. Nie ma psa, który nie potrzebowałby oprzeć głowy nieco wyżej, tak jak człowiek na poduszce:) Dobrze jest, gdy legowisko jest wykonane z wodoodpornego materiału, o podwyższonej odporności na drapanie pazurami, łatwe w utrzymaniu (ze zdejmowanym pokrowcem do prania) i z dobrym wypełnieniem. Takie legowisko udało mi się kupić przy okazji ostatniej psiej wystawy i moja suka goldenia jest w nim przeszczęśliwa. Śpi w wielu możliwych konfiguracjach (w tym na plecach), powykręcana niemożliwie i mruczy z radości. Dodatkowym atutem zakupionego przeze mnie łóżeczka jest to, że jest ono dwustronne, przez co zmieniać można jego deseń wedle uznania lub podług stopnia zabrudzenia... niestety. Ale ubrudzony, wyhasany pies to pies szczęśliwy. Wszystko dla naszych przyjaciół!
       Jeśli ten tekst wydał się niektórym nieco przejasrawiony i podszyty przesadną troską o dbałość dla psich wygód, przyjmuję to z pokorą. Ale zapewniam, mój pies (który leży właśnie wygodnie rozłożony na sypialnianym łożu), będący asumptem do napisania o psich potrzebach, ma całkiem normalne życie, jest kochany, przytulany, ale zna zasady i jest bardzo dobrze wyszkolony do pracy w ratownictwie. O tym jednak - przy innej okazji.
Lady B